#01/2021 Temat Numeru
Michał Rogoziński

Kolos na spiżowych nogach

Kolos na spiżowych nogach – STGU MAG

Pisanie, dyskutowanie i, ogólnie rzecz biorąc, pochylanie się nad dizajnem współczesnym jest o tyle dla badaczy niewygodne, że akademicko musi zakładać pewne umocowanie w literaturze podmiotu. Trudność jawi się w momencie, gdy uświadomimy sobie, że to my ową literaturę tworzymy. No właśnie – my, czyli kto?

Mówi się, że refleksja przychodzi po czasie. Zerkając wstecz na dzieje historii i samych historyków i badaczy, nie sposób się nie zgodzić. Założenie, jakoby dystans czasowy pozwalał na trafniejszą ocenę sytuacji w przyjętym kontekście, ogólnie rzecz biorąc broni się, aczkolwiek nie jest rozwiązaniem idealnym. Od wieków obserwujemy coraz silniejsze skracanie okresu pomiędzy czasem badanym, a czasem w którym się bada, które to dąży do zera. W końcu idealną sytuacją, choć zapewne utopijną, jest taka, w której zmianę badamy symultanicznie do jej powstawania. Można przypuszczać, iż owy malejący ciąg wynika z samej zwiększonej ciekawości i możliwości badaczy oraz z geometrycznego przyspieszenia ogólnie pojętych zmian społecznych i kulturowych w naszej cywilizacji. 

Świadomość dizajnu

Bez wątpienia nie inaczej jest z dizajnem; tym silniej, iż jego historia jest długa i krótka jednocześnie. Może inaczej – historia dizajnu jest prawie tak długa jak historia ludzkości; krótsza natomiast jest historia świadomości dizajnu. To rozróżnienie jest szalenie istotne, ponieważ badać – uważam – powinno się ten dizajn świadomy, w którym próbowano doskonalić procesy i podporządkowywać kolejne kroki apriorycznej idei. Badanie natomiast, dizajnu jako takiego jest badaniem istoty człowieczeństwa, bo w końcu (jak pisał H.A. Simon) projektowanie to przekształcanie istniejącego stanu rzeczy w stan preferowany, a to akurat robimy od niemalże zawsze. 

Świadomość dizajnu rozumiem poprzez celowe stosowanie ściśle dobranych metod i porządków, wybranych w danej kategorii, przy rozwiązywaniu danego problemu z pełnym autopoznaniem obecności konkretnego procesu. W tym kontekście można rozszerzyć simonowską definicję do:

Projektowanie to przekształcenie istniejącego stanu rzeczy w stan preferowany, przy użyciu optymalnie nowatorskich środków, ukonstytuowanych w szczególności w celu owego przekształcenia.

Najistotniejszymi cechami, w mojej opinii, świadomego dizajnu są jego celowość i nowatorstwo. Celowość wskazuje na wykonywanie procesu polegającego na zdefiniowaniu problemu, znalezieniu rozwiązania i wykonaniu tego rozwiązania. Niemniej, jak łatwo zauważyć, taki proces nie świadczy jeszcze o zaistnieniu projektowania. W końcu problemem może być gasnące światło, znalezieniem rozwiązania – spalona żarówka, a wykonanie już jest oczywiste. Wymiana żarówki nie czyni projektantem. 

Dlatego tak istotna jest nowatorskość, rozwiązanie istniejącego bądź nowego problemu w sposób lepszy, szybszy lub wydajniejszy niż dotychczas. Wskazałem w definicji na optymalność nowatorstwa środków – należy ową optymalność podkreślić ze względu na jej dopełniający charakter względem procesu projektowania; nowatorstwo również podlega dyscyplinie stanu preferowanego. To znaczy, że obiekt będący produktem dizajnu powinien być w najmniejszym możliwym stopniu nowatorski, ze względu na optymalizację pracy projektanta i użytkownika, gdzie szczególnie ten drugi mocno jest związany z przyzwyczajeniami. 

Niebo gwiaździste nade mną, intuicja i wiedza we mnie

Balans pomiędzy nowatorstwem i celowością nie jest absolutnie niczym nowym. Można powiedzieć, że to kolejne imię wytartego już przez wieki, para-konfliktu rozumu z emocjonalnością. Gdzie nowatorstwo jest elementem emocjonalnym, miękkim, często intuicyjnym i wywodzącym się z głębokiej wiary i potrzeby wewnętrznej; natomiast celowość stanowi element twardy, naukowy i policzalny. Immanuel Kant wprowadza, w dywagacji nad racjonalno-emocjonalnym dualizmem, kategorię konstytuowania się przedmiotów w procesie poznania, a nie ich tworzenia wyłącznie przez intelekt. Można pokusić się tutaj o syntezę, że faktycznym przedmiotem dizajnu – w myśl kantowskiej estetyki – jest swojego rodzaju subrzeczywisty fenomen występujący na granicy poznania intuicyjnego i rozumowego. 

Dlatego uważam, że dla obu kategorii – zmysłowej i naukowej – należy posługiwać się innymi metodami i badaczami. O ile projektant jako taki, w zestawieniu z innymi przedstawicielami rynku sztuki, choćby malarzami czy rzeźbiarzami, jawi się jako mocniej związany z umysłem, tak w odniesieniu do badaczy rzecz ma się zgoła odwrotnie. Zatem, jeśli kategorię rozumową dizajnu powinni badać naukowcy, tak kategoria zmysłowa bliższa jest nam – projektantom. Jesteśmy zmuszeni badać samych siebie, ponieważ materia, w której się poruszamy, jest tak dalece niestała, że tylko będąc w niej zanurzeni mamy możliwość podjąć próbę jej opisu. 

O trzech dualizmach

Będąc kiedyś z kolegą architektem w sklepie, celem zakupu piwa, spytałem mojego kompana (jak nakazuje prastara tradycja naszych ojców), ile butelek mam kupić. Odpowiedział mi tak: Każdy architekt wie, że most musi mieć przynajmniej dwa przęsła. Wracam do tej historii regularnie ze względu na uniwersalną mądrość zawartą w tych słowach. Oczywistym jest, że most z jednym przęsłem nie będzie dostatecznie stabilny i łatwo podda się naruszeniom terenu. Podobnie jest z projektowaniem oraz, do czego dojdziemy, z badaniem projektowania. 

Otóż, jak powiedzieliśmy wcześniej oraz jak wynika z tekstów ogromnej ilości artystów, historyków i badaczy, do stworzenia każdego rodzaju sztuki niezbędne są dwa przęsła, nawzajem siebie wspierające i analizujące. Mowa oczywiście o intuicji i warsztacie. Nie jest celem tego tekstu opisywanie teorii sztuki jako takiej, dlatego pozwolę sobie pominąć ten aspekt i przejść do kolejnego. 

Przy założeniu wzajemnej kontroli intuicji nad wiedzą i odwrotnie, należy zaznaczyć, że owa kontrola powinna z czasem przerodzić się  w swoiste sprawdzanie. O ile idealna proporcja, w trakcie aktu twórczego, pomiędzy jednym aspektem a drugim, wydaje się szalenie kusząca i dostojna, tak rzeczywistość raczej definiuje ją w kategorii utopii. Każdy twórca ulega którejś ze stron ze względu na swój temperament – bez tego nie byłby indywidualistą, artystą, demiurgiem nowej jakości. 

Postulując umocowanie dizajnu po równo w kategoriach użyteczności i estetyki, nie sposób nie zauważyć podobieństwa pomiędzy dualną wartością początkową u projektanta (intuicja i wiedza) a także dualną wartością końcową w produkcie (estetyka i użyteczność). Wnoszę z powyższego, że należy dołączyć do owej pary trzeci element – badający – również oparty na dualnej wartości, tj. emocji i [rozwiązaniu]. Ta ostatnia para najbardziej jest związana z użytkownikiem końcowym. Każdy z powyższych elementów, czyli projektant, produkt i użytkownik, spleceni w bezkresnej symbiozie, tkwią zawieszeni pomiędzy swoimi własnymi biegunami. Perfekcyjna równowaga zapewnia status quo, lecz jak wiemy z wielu przypadków w historii – nie zawsze warto je zachować.

Ryc. 1

Projektant jako badacz

Odnosząc się do powyższego schematu, łatwo możemy spostrzec, że przesunięcie ciężaru w pierwszym czy drugim etapie powinno skutkować tym samym w etapie użytkownika. Zatem konkluzja jest oczywista – nie osiągniemy pełni rozwiązania problemu użytkownika, stosując w procesie przewagę miękkich kategorii, tak jak całkowite oddanie użyteczności nie zaspokoi potrzeb estetycznych. 

W tym miejscu jawi się ponownie pytanie o zasadność każdego przesunięcia. Projektant, jako badacz samego siebie, powinien na bieżąco i na podstawie swojej praktyki doskonalić metodę i poszerzać wiedzę odnośnie świadomego łamania owego status quo w kontekście dążenia do perfekcji. W końcu, nie każdy produkt i nie każdy użytkownik na pierwszym miejscu stawiać będzie użyteczność i odwrotnie. Symultaniczne z tworzeniem badanie rozwiązań pozwoli nam nie tylko być lepszymi w swojej dziedzinie, ale zbuduje też podstawę dla badań wykonanych w perspektywie czasu, w których będziemy mogli niwelować niewiadome i domysły. 

Projektant jest badaczem, czy tego chce czy nie. Jednak wciąż pozostaje twórcą, artystą. Jest kolosem stojącym na dwóch potężnych spiżowych nogach – nie może stracić żadnej z nich, inaczej runie w morze. Bowiem emocja bez rozumu staje się dzikością, intuicja bez wiedzy zamienia się w głupotę, a estetyka bez użyteczności przestaje być dizajnem. 

AUTOR

Michał Rogoziński

Grafik-projektant, absolwent warszawskiej ASP, założyciel kolektywu Braho i pomysłodawca STGU MAG. Specjalizuje się w projektowaniu identyfikacji wizualnej, w wolnych chwilach dłubiąc przy samochodach i grając heavy metal. W MAGu pisze na tematy okołoprojektowe związane z naukami ścisłymi i filozofią.

BIBLIOGRAFIA

Kant I., Krytyka czystego rozumu, https://wolnelektury.pl/media/book/pdf/krytyka-czystego-rozumu.pdf, dostęp 15.11.2020, 09:27.

Simon H.A., The Sciences of the Artificial, 3rd edition, The MIT Press, Cambridge 1996.

https://nck.pl/szkolenia-i-rozwoj/projekty/kultura-sie-liczy-/blog/po-co-czlowiekowi-design-